27 czerwca 2013

OSA Z DALEKIEJ AZJI - ŻUKLANDIA

Na łamach BIRDS PAINTINGS pojawił się już artykuł o niezwykłym owadzie błonkoskrzydłym, który w Polsce jest nowym, zasiedlającym gatunkiem. Mowa o gliniarzu naściennym (Sceliphron destillatorium). Gliniarze to osy związane z Azją. Do Polski przybyły stosunkowo niedawno. W ciągu ostatnich lat odnotowuje się napływ różnych gatunków gliniarzy w różnych rejonach Polski. Gliniarz naścienny jest przedstawicielem rodziny grzebaczowatych. Oznacza to że jest zabójcą, który poluje na niebezpieczną zdobycz. Jego ofiarami padają głównie pająki skakuny i biegające, a także budujące typowe okrągłe sieci, które gliniarz zabija jadowitym ukąszeniem. Pająk nie ma praktycznie szans wybronić się przed atakiem błonkówki. Zdobycz jest transportowana do gniazda. Gliniarz naścienny jak wskazuje nazwa buduje nietypowe gniazda z błota i śliny. Tworzą one postać dzbanków z klapką. Do tych glinianych domków zanoszona jest zdobycz. Tam też samica gliniarza składa jedno jajo do każdego z domków. Żarłoczne larwy szybko uporają się z pająkami. Gniazdo gliniarza naściennego budowane jest w załamaniach murów, pod sufitem, na fasadach. Niektóre gatunki gliniarzy są do siebie podobne i różnią się diagnostycznymi cechami nie zawsze zauważalnymi w tak zwanym pierwszym spotkaniu z owadem. U Sceliphron destillatorium u podstawy czułek znajdują się żółte buławkowate zgrubienia, a u podobnego Sceliphron spirifex są one czarne. Zwyczaje lęgowe tych błonkówek są różnorodne. Niektóre gatunki zakładają gniazda w obumarłych łodygach roślin, inne w szczelinach skalnych, na budynkach czy w chodnikach ziemnych owadów. Parę lat temu miałem okazję zobaczyć na własne oczy Sceliphron destillatorium oraz Sceliphron curvatum, które wpadły przez okno do Domu Kultury w Proszowicach. Dziś po latach przerwy znów widziałem jednego osobnika w moim ogródku - siedzącego na czereśni.
Jaka jest przyczyna ekspansji gatunku do Europy, a w tym do Polski. Badania dowodzą, że większość grzebaczowatych to gatunki ciepło i sucholubne, a sprzyja temu ocieplenie klimatu. Czy nowy gatunek zmieni naszą rodzimą faunę tego nie wiadomo. Prawdopodobnie nie zmieni to nic w występowaniu pająków. Czas pokaże. Gliniarz nie stwarza zagrożenia dla ludzi i nie kąsa tak jak robią to osy i inne błonkoskrzydłe, użądlenie jest porównywalne z ukłuciem komara,mimo to kąsają bardzo rzadko.
Czasami owady te wywołują zdumienie lub wręcz panikę ludzi, którzy wcześniej ich nie widzieli. Gniazda zbudowane na domach są często niszczone. Co jest bezmyślnym działaniem.
Gliniarz naścienny w całej okazałości. Fot. MM
Owad może zaskakiwać i budzić obawy. Fot. MM
Zaskakujące jest połączenie pomiędzy tułowiem a odwłokiem. Fot. MM
Widok prosto w oczy. Fot. MM
Jak na osę jest mało żółta. Fot. MM


MIŁOŚNIK PORZECZEK

Pewnego popołudnia w ogrodzie pojawił się samiec bażanta. Typowy podgatunek torquatus z słabo zaznaczoną obrożą. Ptak najpierw żerował między krzakami ziemniaków, później przeniósł się do sadu gdzie rosły między innymi czerwone porzeczki. Bażanty chętnie korzystają z sezonowych owoców. Jedzą wszystko co nadaje się do jedzenia. Podobnie jak podwórkowy drób. Ubarwienie samców jest zmienne i zależy od podgatunku. Zdarzają się najczęściej samce podgatunku Phasianus colchicus torquatus z typową białą obrożą wokół szyi oraz rzadsze ale widywane Phasianus colchicus colchicus. Barwne samce bażanta często staczają boje o samice. Często nawołują się nawzajem i sygnalizują gdzie dany osobnik się znajduje w danej chwili. Podczas tego okrzyku przypominającego trzeszczące i suche koookook - trzepoczą skrzydłami i unoszą nieco ciało jakby chciały podskoczyć. Dieta bażanta to bogate i zróżnicowane menu. Zjadają dużo różnych części roślin, pędów, także nasion. Bażanty nie gardzą też drobnymi bezkręgowcami takimi jak pająki, rozmaite larwy i poczwarki, dżdżownice itd. Drobnym kręgowcom też nie przepuszczą i łapią małe jaszczurki, młode myszy. W sezonie letnim - obfitującym w różnego rodzaju owoce stają się owocożerami i chętnie zadowalają się taką strawą. W zimie są często dokarmiane przez koła łowieckie i miłośników przyrody.
Samiec bażanta z ledwo zaznaczoną białą obrożą. fot. MM
Po uczcie porzeczkowej. Fot. MM

23 czerwca 2013

RYBITWA BIAŁOCZELNA NAD WISŁĄ

Rybitwa białoczelna to najmniejszy przedstawiciel rybitw w Polsce. Jest niewiele większa od sieweczki rzecznej. W porównaniu z rybitwą rzeczną to maleństwo. Podobna w ubarwieniu do rybitwy rzecznej, różni się żółtym dziobem i białym czołem. Hałaśliwa, odzywa się wibrującym piskliwym głosem. Lęgnie się w koloniach. Samica składa jaja bezpośrednio w dołku w żwirze lub pisku. Samiec w okresie godowym dostarcza samicy upominki w postaci małych rybek i owadów wodnych. Czasami zdarzają się akty prostytucji u tych ptaków. Samica czeka na brzegu na podarunek. Kiedy dostanie to co chciała w zamian samiec może z nią kopulować. Podobne zjawisko jest obserwowane u innych gatunków rybitw. W koloniach gdzie lęgły się sieweczki rzeczne i rybitwy białoczelne dochodziło często do podmiany piskląt i sieweczki broniły małe rybitwy przed ich własną rodzinką. Rybitwa białoczelna jest w Polsce rzadka i występuje w obrębie dużych rzek, głównie Wisły. Monogamiczna. Zimuje w Afryce. Podlega ścisłej ochronie gatunkowej.
Miałem okazję obserwować rybitwy rzeczne nad Wisłą w miejscowości Witów. Para ptaków wspólnie żerowała. Kiedy samica zmęczyła się polowaniem czekała na samca. Zaskoczyły mnie rozmiary tej rybitwy jest ona trochę większa od sieweczki rzecznej. Kiedy siedzi na piasku jest praktycznie niewidoczna, kontrastuje tylko czarna głowa. Z daleka ciężko jest ją namierzyć. Ułatwia to głośne nawoływania ptaków w rewirze występowania. Prawdopodobnie rybitwy z nad Wisły w Witowie nie są lęgowe. Miejsca lęgów mogą znajdować się blisko, a niewykluczone, że kilka par osiedliło się na plażach w Witowie na drugim brzegu. Powodzenie lęgu zależy od pewnych czynników -  potrzebne są do tego czyste, spokojne plaże, a tych w sezonie letnim jak na lekarstwo.
Rybitwa białoczelna żywi się głównie małymi rybami, owadami wodnymi i skorupiakami. Strategia łowiecka polega na wypatrywaniu i rzucaniu się do wody za zdobyczą - tak, że ptak może zanurzyć się w wodzie. Pochwyconą ofiarę pożera w locie.
Para rybitw białoczelnych. Fot. MM
Na plaży. Fot. MM
Zadziwiają rozmiary tego pieknego ptaka. Fot. MM


ŻOŁNY, SKWAR I KOMARY CZYLI JAK OBSERWOWAĆ PTAKI

Sobotni upał dawał się we znaki. Dodatkowym utrudnieniem były hordy komarów atakujące z każdej strony. Miłośnicy przyrody, a w szczególności ptasiarze nie robią sobie nic z takich niedogodności. Chęć zobaczenia żołny była silniejsza niż trudności dnia. Na wzgórzu siedział jeden osobnik. Wypatrywał zdobyczy z niewielkiego krzaczka. Udało się zrobić kilka zdjęć zanim poderwał się do lotu. Żołny nie były ufne i nie siadały w tym dniu na stałych miejscach odpoczynku mimo, że byliśmy zamaskowani i znosiliśmy ukąszenia i pot spływający do oczu. Nawet mewy białogłowe miały dość skwaru i leniwie odpoczywały na plaży. Warto obcować z przyrodą i poznawać jej tajniki. Każda pogoda jest dobra i do każdej trzeba się przygotować. Ptaki też muszą radzić sobie z upałami. Jedne kąpią się w wodzie, inne jak żołna zażywają kąpieli słonecznych, bądź piaskowych. Nie wszystkie ptaki korzystają z wody stojącej w kałużach czy znajdującej się w rzece. Pobierają ją bezpośrednio z pokarmu.
Żołna czekająca na pokarm. Fot. MM
Leniwy wypoczynek mew białogłowych. Fot. MM
Ptaki ucinały sobie drzemkę. Fot. MM
Młode mewy białogłowe. Fot. MM
Widok na Wisłę - upał 30 stopni w cieniu. Fot. MM
Widok ze wzgórza. Fot. MM
Zakole. Fot. MM
Bocian szuka chłodnej przekąski w postaci dżdżownic. Fot. MM

UWAGA KLESZCZE - ŻUKLANDIA

Kleszcze to nie owady lecz pajęczaki (roztocza) o spłaszczonym ciele. Do roztoczy należy między innym nieszkodliwy lądzień czerwonatka. Poruszają się wolno, wspinając się na różnorodne rośliny. Samice kleszczy są krwiożercze. Potrzebują krwi do rozwoju jaj. Jedna samica może znieść jednorazowo kilkadziesiąt tysięcy jajeczek, z których wylęgają się larwy, które przekształcają się potem w jasne nimfy. Młode larwy, a także nimfy szukają żywiciela w postaci myszy lub innych gryzoni. Tutaj mogą stać się nosicielami groźnych drobnoustrojów wywołujących groźne choroby. Dorosła samica jest wielkości sporego ziarenka piasku ( w zależności od gatunku). Czeka na źdźble trawy na potencjalną ofiarę. Kleszcz nie ma oczu, czuje ciepło ofiar i wydzielane przez nie unoszące się cząsteczki chemiczne. Wbija się za pomocą hypostomu - swoistego ryjka, na którego powierzchni znajdują się haczyki, uniemożliwiające wyciągnięcie. Tak zakotwiczony kleszcz nie oderwie się nawet pod silnym strumieniem wody pod prysznicem. Jak wyciągać kleszcze? Wiele jest metod które są nieskuteczne, a nawet niebezpieczne dla naszego zdrowia. Nie wolno smarować kleszcza żadnymi specyfikami. Nie należy też wyciągać go zwykłą pinsetą. Do odczepienia kleszcza są specjalne długopisy z żyłką czy odpowiednio przystosowane pincetki dostępne w sieciach aptek. Dla pewności warto zrobić sobie testy na boleriozę. Wychodząc z domu w teren obfitujący w kleszcze ubierajmy pełne ubranie i buty. Dodatkowo nogawki spodni należy wpuścić w buty (najlepiej gumiaki lub obuwie terenowe). Po powrocie z wycieczki należy starannie oglądnąć swoje ciało czy czasami nie mamy nieproszonego gościa. Czasami psy lub koty mogą przynieść kleszcza na swojej sierści i zagrozić w ten sposób małym dzieciom. Uważajmy na kleszcze i nauczmy się żyć blisko nich. Jeśli poznamy je lepiej będziemy bezpieczniej się z nimi obchodzić. Do najczęściej spotykanych gatunków należą kleszcz pastwiskowy (Ixodes ricinus) zwany także kleszczem pospolitym oraz kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus). Kleszcz pastwiskowy jest znacznie większy od łąkowego. Łąkowy charakteryzuje się rozmaitymi wzorami na odwłoku (idiosoma). U pastwiskowego czarna plama i czerwonawe zabarwienie. U wszystkich gatunków wyraźny dymorfizm płciowy. Samica jest większa od samca.
Więcej na temat kleszczy na stronie: http://www.kleszcz.com.pl/

Kleszcz pastwiskowy. Fot. MM
Wyraźnie widoczny ryjek. Fot. MM
Kleszcz czeka na ofiarę, a kiedy ją znajdzie lokalizuje miejsce gdzie wbije hypostom. Fot. MM

15 czerwca 2013

ŻOŁNY I TAJEMNICZY PTAK

Dziś wybrałem się na obserwację ptaków. Standardowo wszedłem na wzniesienie gdzie rozciągał się ugór z licznymi krzewami i kępami roślinności zielnej. Tu często obserwuję żołny. Ku mojemu zaskoczeniu dziś pojawiły się trzy osobniki. Widziałem jak para ptaków zajmowała się godami. Samica siedziała na gałęzi, a samiec co pewien czas dostarczał jej prezenty w postaci dużych owadów. Do zbliżenia jednak nie doszło. Ptaki długo latały po swoim terytorium lęgowym, pokrzykiwały i siedziały na ulubionej topoli. Z uwagi na skwar słoneczny postanowiłem przenieść się nieco wyżej i z większej odległości obserwować żołny. Niedaleko mnie w niskim krzaku głogu buszował tajemniczy ptak z dość trzeszczącym głosem. Na pierwszy rzut oka przypominał dużą cierniówkę. Lornetka jednak rozwiała wszelkie wątpliwości. Była to jarzębatka (Sylvia nisoria) - nasza największa pokrzewka. Jest to niezwykle rzadki gatunek preferujący specyficzne środowisko o charakterze suchym, murawy kserotermiczne, zakrzewienia i zadrzewienia śródpolne, ugory. Z uwagi na większą masę ciała potrzebuje większych owadów. Ja spotkałem samca, który ma szaroczarną głowę z licznymi prążkami na spodzie. Skrzydło zawiera nieco bieli - dwa ledwo widoczne paski. Oko samca ma groźny wyraz i jest jasnożółte. W słabym świetle może przybierać odcień pomarańczowo - żółty. Pierwszy raz miałem okazję obserwować jarzębatkę w jej naturalnym biotopie.
Okolica obfitowała w małe ptaki, które przy wysokiej temperaturze łapały duże i mniejsze owady. Widziałem gąsiorki uwijające się za insektami. Jeden osobnik ścigał trzmiela. Zamach mu się nie udał, ale próbował dalej. Na delikatnych roślinach zielnych siedziały kląskawki, łapiące mniejsze fruwające owady. W pobliskich krzakach monotonnie zawodził trznadel. Jednym słowem wspaniały ptasi dzień.
Trznadel - samiec. Jego pieśń rozchodzi się monotonnie w upalne dni. Fot. MM
Samiec kląskawki. Fot. MM
Kląskawka kiwająca skrzydłem. Fot. MM
Gąsiorek na czatach - tu samiec. Fot. MM
Długie czekanie jest opłacalne. Fot. MM
Ptasie eldorado. Fot. MM
Krajobraz nadwiślański. Fot. MM
Samiec jarzębatki. Fot. MM
U samca widoczne żółte oko. Fot. MM
Odpoczywająca żołna. Fot. MM
Żołny w topolowych zaroślach. Fot. MM

14 czerwca 2013

ŻOŁNY POWRÓCIŁY

Długo oczekiwane żołny, których wypatrywałem z utęsknieniem na gliniastych urwiskach blisko Wisły wreszcie powróciły. Widziałem dziś dwa osobniki siedzące na corocznej miejscówce - wyschniętych konarach topoli. Gałęzie w tym miejscu to ich ulubione siedzisko. Żołny chętnie odpoczywają, konsumują zdobycz i czyszczą pióra na konarach topoli. Postanowiłem sprawdzić gdzie są pozostałe miejsca, w których mogą czatować. Na rozległej łące na górze urwiska słyszałem typowy głos żołn. Ptak wydaje go zarówno w locie, a także siedząc. Na końcu skarpy rosły rozmaite wierzby i krzewy tarniny oraz dzikiej róży. Tu siedziały też ptaki. Ciekawa jest strategia łowiecka żołny, która poluje nie tylko w powietrzu lecz wykorzystuje element zaskoczenia. Widziałem ptaka siedzącego na niewielkim uschniętym chwaście. Kiedy przelatuje duży owad - błonkówka lub ważka, ptak rzuca się na zdobycz. Ważki to jeden z ulubionych łupów żołn. Owady te polują często latając nisko nad łąką i padają ofiarą żarłocznych żołn. Pod miejscem gdzie ptaki odpoczywały znalazłem mnóstwo odchodów i jedną niekompletną wypluwkę. W tym roku lęgi są opóźnione więc pary przystępuje do nich teraz. Ulewne deszcze pokrzyżowały plany żołnom. Bądźmy dobrej myśli. Słońce jest ważnym czynnikiem, który wpływa znacząco na pokarm. Duże owady są aktywne w najbardziej upalne części dnia. Żołna jest typowym pożeraczem owadów - głównie błonkówek i ważek. Łapie każdą dostępną zdobycz.
Niekompletna wypluwka żołny zawierająca niestrawione pancerze owadów. Widoczny fragment trzmiela. Fot. MM
Żołna w całej okazałości. Fot. MM
Ptak czatuje na duże owady. fot. MM
Żołna jest jednym z najbarwniejszych ptaków występujących w Polsce. Fot. MM
Nielicznie gniazduje w kraju. Stanowiska lęgowe są rozrzucone , o charakterze punktowym. fot. MM
Środowisko bytowania żołn. Fot. MM
Taki biotop obfituje w pokarm. Fot. MM
Dwa ptaki na topoli. Fot. MM
Szał zieleni przyciąga duże owady na co czekają żołny. Fot. MM
Mała przerwa na kosmetykę. fot. MM
W oczekiwaniu na obiad. Fot. MM
Po obiedzie warto trochę poleniuchować. Fot. MM


11 czerwca 2013

BURZE - NIEOKIEŁZNANA SIŁA NATURY

Burze od wielu wieków fascynowały i przerażały ludzi. Jak powstają chmury wywołujące burze? Odpowiedzi należy szukać wszędzie tam gdzie pojawiają się te zjawiska pogodowe. W Polsce od kilku lat słyszy się o gwałtownych zawirowaniach pogody, których wynikiem są trąby powietrzne, gwałtowne opady gradu i ulewnego deszczu. Klimat ciągle się zmienia, takie klimatyczne wahania działy się już od milionów lat na naszej planecie i są nieuniknione. Przyspieszają je pewne czynniki, które człowiek wprowadza do środowiska, zmieniając klimat. Osuszając bagna, budując sztuczne zbiorniki wodne zmienia się klimat danej powierzchni. Jak powstają burze? W procesie tworzenia się chmur burzowych zwanych Cumulonimbus biorą udział masy gorącego i zimnego powietrza. Energia która powstaje musi znaleźć ujście. Potężne chmury burzowe mają postać i kształt kowadła i wypiętrzają się wysoko do górnych warstw atmosfery - są to tak zwane super komórki, których owocem są tornada, porywisty wiatr i duże opady gradu, który może swą wielkością dorównywać wielkości kurzego jaja. Takie super komórki sieją ogromne spustoszenie tam gdzie się pojawią. Towarzyszą im wyładowania. Najgorszym tworem super komórki jest tornado widoczne jako lej kondensacyjny, pędzący z ogromną prędkością i siejący spustoszenie. Tornado może wyssać mały zbiornik wodny, a gdzie indziej chmura oddaje go w postaci spadających żab i ryb. Takie przypadki znane są naturze. Największe tornada mają ponad kilometrową średnicę i nazywane są "palcem bożym". 
Eksperci ostrzegają, zmiany klimatu prowadzą do nietypowych załamań pogody prowadząc do kataklizmów. Nie jesteśmy przygotowani do tego typu gwałtownych i niebezpiecznych anomalii. Zmiany te będą się powtarzać coraz częściej. Ludzie nie są na to gotowi. W wielu gminach systemy odprowadzania wód nie działają. Rowy melioracyjne albo są całkowicie zasypane lub nie są utrzymywane w należytym porządku (zarośnięte z zatkanymi drenami). Woda nie może się pomieścić i szuka ujścia, spiętrza się, wyrywając asfalt, wymywając kostkę chodnikową, czy powodując osunięcia ziemi. W roku 2013 jak do tej pory najbardziej ucierpiał powiat proszowicki w województwie małopolskim. Podobnie jest w innych miejscowościach na terenie tegoż województwa. Rzeki błota ograniczają ruch samochodów, zalewają domostwa i pola uprawne. Silne podmuchy wiatru niszczą drzewa, linie energetyczne i rujnują ludzki dobytek. Tragedie związane z kataklizmami pogodowymi są druzgoczące. Straż pożarna ma pełne ręce roboty usuwając powalone drzewa czy wypompowując wodę z domostw. 


Chmura burzowa - Cumulonimbus. Fot. MM
Uproszczony schemat powstawania super komórki (mezocyklonu), a także tornada. Rys. MM
Cumulonimbus nad Proszowicami. Fot. MM
Chmura ciągnęła się kilkadziesiąt kilometrów i podtopiła miejscowości w gminie Koszyce. Fot. MM
Super komórka nad Proszowicami - rynek. Chmura siała ogromne spustoszenie w kilkunastu miejscowościach. Wody wezbrały gwałtownie i zatapiały dobytek wielu ludzi. Fot. MM
Super komórka - ta chmura zniszczyła wiele zabudowań w powiecie proszowickim  w dzień Bożego Ciała. Wiele domostw straciło dachy, powale były duże drzewa -  ludzie mówili o trąbie powietrznej. fot. MM
Zatopiona łąka w miejscowości Piekary. Fot. MM
Wierzba w wodzie. Fot. MM

Łąki blisko drogi w Piekarach. fot. MM
Zamulone i zniszczone uprawy nie mają szans na prawidłowy rozwój. Fot. MM
Zalane pole. fot. MM
Po przejściu nawałnicy ukazała się podwójna tęcza. Fot. MM
Tęcza po burzy. Fot. MM