Duże ryby żyją wolniej niż te małe. Z czasem słabną i padają. Woda wyrzuca ciało na powierzchnię, gdzie czekają już padlinożercy. Truchło mogą zjeść mewy, często to one są na miejscu by rozkawałkować zdobycz. Skóra ryby może być dość twarda i wtedy przydaje się mocny i silny dziób drapieżnika. Może to być bielik, orlik czy inny szponiasty chętny na kawałek mięsa. Ptaki, które nie mają mocnych dziobów radzą sobie inaczej. Zaczynają wyjadać miękkie tkanki ryby - oczy, brzuch, nierzadko zaglądają do rozwartych paszcz i skubią z nich kawałki. Uczta może trwać kilka dni a nawet dłużej, w zależności od apetytów gości. Nocą do truchła mogą podchodzić lisy, kuny, łasice, jenoty czy wydry. Zapach padliny roznosi się po okolicy, ściągając wielu amatorów szybkiego bufetu.
Miałem oikazję oglądać padłą tołpygę na Wiśle, a niedawno około metrowej długości suma. Ryba była potężna z masywną głową z wąsami. Pysk był lekko rozwarty. Zewłok suma przyciągnął wiele mew białogłowych, które wydłubały mu oczy. Królewska uczta.
Wisła kryje wiele tajemnic. Jak wiadomo ryby dorastają tam do monstrualnych rozmiarów. Sprzyjają temu coraz lepsze warunki bytowania ze względu na czystość wody. Ważne jest by brzegi porastała roślinność przybrzeżna. Nawisy wierzb i innych drzew oraz bylin. Ryby czują się tutaj dobrze - mają więcej pokarmu i przejawiają większą żywotność niż ryby, które żyją w rzekach bez takiej roślinności przybrzeżnej.
|
Martwy sum. Fot. MM |
Ale wielki .... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń